wtorek, 10 lutego 2015

Alicja w Krainie Czarów od Tima Burtona!

                Bezsprzecznie, pod względem wizualnym Tim Burton stworzył genialną Alicję w Krainie Czarów. Jest to ekranizacja powieści Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie lustra autorstwa Lewisa Carrolla. Film przedstawia nam wiele baśniowych stworzeń (stworzonych naturalnie w technologii komputerowej), za którymi kryją się prawdziwe gwiazdy. Gdzie Tim Burton, tam Johnny Depp i Helena Bohnam Carter. I tu nie mogło być inaczej. W burtonowskiej Alicji w Krainie Czarów występuje masa gwiazd z Hollywood, ale nie tylko. Polska wersja również przepełniona jest znanymi, rodzimymi aktorami. Pytanie tylko, czy w każdym przypadku spisali się odpowiednio dobrze?


                Polska wersja Alicji w Krainie Czarów trafiła do studia SDI Media Polska, dystrybutorem był Forum Film Poland. Reżyserem dubbingu został Wojciech Paszkowski. Jak już wspomniałem chwilę wcześniej, polska wersja jest pełna gwiazd, choć nie zawsze trafnie dobranych. Wydaje mi się, że reżyserzy często mają problem z poprawnym obsadzeniem ról młodych kobiet, jak np. Alicji. Dodatkowo pan Paszkowski nie przykłada dużej wagi do zachowań głosów, również swoich kolegów ze studia. Dialogi w tym filmie są dość ważne. Wiele jest tu dziwnych, pokręconych nazw, imion, czy po prostu zwrotów przeplatanych gdzieś w czasie filmu. Z tego właśnie powodu wydaje mi się, że dialogi w Alicji – których autorem jest Jan Jakub Wecsile – są napisane naprawdę dobrze, przede wszystkim dlatego, że oddają ten zwariowany i osobliwy klimat Krainy Czarów. Zgaduję, że była to nie lada sztuka, ale mogę śmiało powiedzieć, że udało się.

                W tytułową rolę Alicji (Mia Wasikowska) wcieliła się Marta Wierzbicka. Jak napisałem wyżej, był to jeden z 2 głosów w tym dubbingu, do którego miałem problem się przyzwyczaić praktycznie przez cały film. Głos Marty Wierzbickiej jest po prostu zbyt dziecinny i słysząc jej piski przychodzi mi do głowy jedynie „fochasta gimbusiara”, a nie mądra córka angielskiego arystokraty. Oczywiście, pod kątem warsztatu jest w porządku, jednak nieodpowiedni głos psuje odbiór postaci. Szalony Kapelusznik to w tym filmie postać bardzo charakterystyczna, genialnie wykreowana przez Johnny’ego Deppa. W polskie wersji w tę rolę wcielił się genialny Cezary Pazura. I jak zwykle pokazał klasę. Nie słyszałem nic, do czego można by się przyczepić, świetna gra, tak ważna tu dykcja na najwyższym poziomie. Pierwotnie zmartwiłem się trochę słysząc, że Pazura sepleni, jednak w oryginale Johnny Depp również seplenił, więc na szczęście można to potraktować za pozytywny aspekt. Do Alicji w Krainie Czarów, Johnny Depp był dubbingowany już dwukrotnie. Po raz pierwszy w filmie Charlie i fabryka czekolady, gdzie gra postać o imieniu Willy Wonka, a po raz drugi w animowanym Rango, gdzie również wcielił się w głównego bohatera. W obu tych produkcjach głosu użyczył mu Wojciech Paszkowski (tak, reżyser Alicji). Bardzo jednak cieszę się, że nie postanowił zachować w roli Kapelusznika samego siebie (choć zagrał go w zwiastunie), gdyż najzwyczajniej nie pasuje. Pod kątem barwy o wiele lepiej wypada Pazura, choć również nie jest to idealny polski odpowiednik Deppa, bo taki się jeszcze nie znalazł. Mimo wszystko, w tej kreacji i w ogóle w tym filmie, nie jest źle. Tego nie można powiedzieć jednak o Białej Królowej (Anna Hathaway) granej przez Małgorzatę Kożuchowska. O ile znów, pod kątem warsztatu nie ma się do czego przyczepić: Kożuchowska stworzyła postać niezwykle spokojną, przyjazną, lekko szaloną oraz stanowczą,  gdy trzeba. Problem tkwi jednak w barwie. Prawie cały film słyszałem tu Kożuchowską, a nie Białą Królową. Jej głos nie pasuje do oryginalnej odtwórczyni, Anny Hathaway, to zupełnie nie ten kierunek. Podejrzewam, że ten wybór spowodowany był chęcią (tudzież koniecznością) zaproszenia do współpracy jakiegoś celebryty. Wspominałem o tym już na początku, celebrytka jest, ale czy odpowiednia? Warto również wspomnieć, że aktorka była już w Polsce dubbingowana kilkakrotnie: przez Karolinę Gruszkę (Pamiętnik księżniczki 2), przez Jolantę Fraszyńską (Czerwony Kapturek: Prawdziwa historia) oraz przez Agnieszkę Dygant (w animowanym Rio). Gdybym ja miał wybierać, z pewnością wybrałbym do roli Agnieszkę Dygant – celebrytka, świetna aktorka, a przede wszystkim jej głos zbliżony jest w dużym stopniu do oryginału. O odpowiedniej osobie na odpowiednim miejscu możemy natomiast mówić w przypadku Czerwonej Królowej, granej przez Helenę Bonham Carter. Aktorka miała już okazję wielokrotnie mówić po polsku: Anna Klamczyńska (Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń), Agata Kulesza (Charlie i fabryka czekolady), czy w końcu Dorota Segda (filmy z serii Harry Potter). W przypadku Alicji w Krainie Czarów głosu użyczyła jej jednak Katarzyna Figura i jest to wybór świetny. Rozpoczynając od karykaturalnego wyglądu postaci, przez jej „krzykliwy” charakter, aż do barwy głosu – cudo. Każde słowo mówione jej charakterystycznym głosem pasuje jak ulał. Ma taki pazur, taką zadziorność, którą powinna mieć zazdrosna, zakompleksiona zła królowa, dlatego jestem bardzo zadowolony z wyboru Figury, mimo braku zachowania którejś z poprzednich aktorek. Postać Skazeusza (Crispin Glover) zagrał Bartłomiej Topa. Po Marcie Wierzbickiej, to właśnie ten drugi głos, którego nie mogę zdzierżyć. Nie mam nic do Topy, nie znam go, ale kojarzę z kilku występów w dubbingu i za każdym razem mam z nim problem. Może to ta jego charakterystyczna gra mnie tak irytuje, a może… nie wiem co jeszcze. Po prostu wkurza mnie jego głos. Choć może właśnie z tego powodu został wybrany do tej roli. Skazeusz jest sługą Czerwonej Królowej; jest z niej najwyraźniej zakochany i zdolny zrobić wszystko, jest wredny, perfidny, mściwy i szalony (bo kto w tym filmie nie jest?), a do tego mówi prawie szeptem, jak nawiedzony. Dzięki temu sama postać ma charakter, jednak wydaje mi się, że głos Topy jest zbyt delikatny (i może zbyt wysoki) dla Crispina Glovera. Ze względu na powyższe trudno mi ocenić jak wypada sama postać, choć z mojego dochodzenia wynikałoby, że w tym przypadku brzmi odpowiednio – na tym zakończmy. W rolę jednej z krewnych Alicji, Magłorzatę (Jemma Powell) wcieliła się Anna Dereszowska. Jest to naprawdę niewielka rola, dlatego postaram się streścić. Dereszowska wypada w porządku. Wydaje mi się jednak, że powinna bardziej zniżyć ton głosu, do prawie szeptu, tak jak w oryginale, bo w polskiej wersji mówi zbyt głośno. Ogólnie postać wypada dobrze. Lord Ascot (Tim Pigott-Smith) to dawny współpracownik ojca Alicji oraz ojciec jej narzeczonego. W polskiej wersji użycza mu głosu Aleksander Bednarz i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobał. Zagrane dobrze i głos był naprawdę bardzo zbliżony do oryginału. Jego syna, Hamisha (Leo Bill) zdubbingował Piotr Kozłowski. Dość dziwny wybór, jako że jest on starszy od Billego o jakieś 15 lat. Piotr Kozłowski brzmi tu trochę zbyt staro, ale ostatecznie wypada bardzo dobrze. Głos pana Kozłowskiego jest bardzo charakterystyczny, trochę nosowy i dlatego świetnie pasował do postaci spiętego, rudego synalka. Zanim przejdę do niezwykłych stworzeń z Krainy Czarów, powiem jeszcze kilka słów o 3 dość ważnych postaciach kobiecych, występujących niedługi czas na początku filmu. Pierwszą jest matka Alicji, Helena Kingsley (Lindsay Duncan), której głosu użyczyła Małgorzata Braunek. Zagrane świetnie, a dobór głosu jest idealny! Przy tej postaci było to dla mnie szczególnie ważne, ponieważ Lindsay Duncan zagrała jedną z towarzyszek Doktora w serialu Doktor Who. Mimo, że to niewielka rola, to miałem nadzieję, że pani Małgosia będzie mogła ją kiedyś powtórzyć we wspomnianym serialu. Niestety w czerwcu 2014 roku zmarła, po przegranej walce z nowotworem. Bardzo szkoda. Jej pierwsza rola w dubbingu była również jej ostatnią. Drugą postacią jest Lady Ascot (Geraldine James), matka Hamisha. Głosu użyczyła jej Halina Łabonarska. Odrobinę rzuca się w oczy (a raczej uszy) jej delikatna wada wymowy, jednak poza tym jestem bardzo zadowolony z wyboru. Pasuje do postaci no i przede wszystkim, barwą głosu do oryginału. Spokojnie mogłaby dubbingować panią James w innych produkcjach. Trzecią i ostatnią postacią jest ciotka Imogena, obecna na przyjęciu na początku filmu. To samotna, starsza kobieta, którą wszyscy uważają za psychiczną (nie bez powodu). W oryginale wciela się w nią Frances de la Tour, natomiast w polskiej wersji użycza jej głosu Barbara Wrzesińska. Poza oczywistym podobieństwem fizycznym, panie mają dość podobną barwę głosu, przy czym Frances de la Tour ma znacznie niższy, głębszy głos. Niemniej jednak wypada bardzo dobrze. Warto przy tej postaci wspomnieć również, że oryginalna aktorka była już w Polsce dubbingowana; grała postać Olimpii Maxime w filmie Harry Potter i Czara Ognia, a głosu użyczała jej Krystyna Tkacz, której głos chyba pasowałbym bardziej (bowiem jest odpowiednio niski). A teraz trochę o postaciach animowanych, bo w oryginalnej obsadzie ukrytych jest wiele ważnych… „kwiatków”. Na początku mamy bliźniaków, Dyludyludi i Dyludyludam (Matt Lucas), którym głosu użyczył Jan Wecsile (dialogista m.in. tego filmu). Po pierwsze, cieszę się, że w końcu mogłem usłyszeć głos tego pana. Po drugie, zagrał to bardzo dobrze, a rola była dość wymagająca, bo dubbingowanie dwójki bliźniaków, którzy nie dają sobie nawzajem dojść do słowa to musi być karkołomna praca. Ale jest też trzecia rzecz, głos nie oddaje oryginału. Matt Lucas grał o wiele niższym (wydawałoby się starszym) głosem, dodatkowo brzmi bardziej stanowczo, natomiast w Polsce mieliśmy takie dwie delikatne sieroty. Oczywiście nie oceniam tego na minus, bo ta kreacja również jest dobra, aczkolwiek nie chciałbym, żeby pan Wecsile użyczył głosu Lucasowi w jego ludzkiej postaci. Warto dodać, że aktor był już dubbingowany przez Jerzego Złotnickiego (w serialu Porażki Króla Artura), Jarosława Boberka (Gnomeo i Julia), czy Jana Aleksandrowicza-Krasko (Astro Boy). Głosu Białemu Królikowi (Michael Sheen) użyczył Krzysztof Dracz. Ogólnie bardzo pozytywnie, może odrobinę brakowało tu niskich tonów, ale zakręcony królik w kubraczku to idealna postać dla pana Dracza. Michael Sheen użyczył również głosu doktorowi Griffithsowi w filmie animowanym „Dzwoneczek i uczynne wróżki”, do którego dubbing powstawał w podobnym czasie, co dubbing do Alicji w Krainie Czarów. Dubbingował go tam Robert Czebotar. Nową aktorką była dla mnie pani Jadwiga Jankowska-Cieślak grająca postać myszki Mniamałygi (w oryginale Barbara Windsor). Jest bardzo zbliżona do oryginału, ale nie jestem pewien, czy mogłaby zdubbingować Barbarę Windsor grającą „ciałem”. Niemniej jednak, bardzo mi się podobała. Sławnego Kota z Cheshire (Stephen Fry) dubbingował Jan Peszek. Oczywiście, klasa sama w sobie, świetna gra i przede wszystkim dykcja, jednak barwowo głos mi nie odpowiada. Ze względu na fizyczną budowę, Stephen Fry ma tzn. drugi podbródek, przez co jego głos jest bardziej bełkoczący i słychać w nim tą… grubość, jakby nie było. Głos Frya powinien być niższy. W Polsce dubbingowali go już Sławomir Orzechowski (w filmie O czym szumią wierzby) i Paweł Szczesny (Alex Rider: Misja Stormbreaker). Niemniej jednak, dzięki temu, że jest to postać animowana, wypada dobrze. Kolejną postacią jest niebieska gąsienica, Absolem, dubbingowany przez Miłogosta Reczka. Ze względu na to, że Absolem jest starym, nałogowym palaczem, głos pana Reczka musiał być odpowiednio ochrypły. No i był! Brzmiał bardzo dobrze. Problem zaczyna się jednak, kiedy uświadomimy sobie, że w oryginale głosu tej postaci użyczył Alan Rickman, znany głównie z roli Severusa Snape’a z serii filmów o Harrym Potterze, gdzie dubbingował go Mariusz Benoit. I głos Absolema w oryginale to ewidentny Mariusz Benoit i bardzo szkoda, że nie powtórzył on tu swojej roli. Marcowy Zając (Paul Whitehouse) dubbingowany jest przez Grzegorza Pawlaka. Trudno stwierdzić, czy jest to głos odpowiedni, czy nie, bo w jego mnogiej liczbie dialogów rzadko padały słowa. Z tego co mogę jednak powiedzieć, to to, że postać faktycznie śmieszyła swoją pokręconością. Najlepszy dialog to „Sztuciec!” i zapamiętam go na długo! Głównym złym potworem, o którym mówi się cały film, a pojawia się jedynie w finałowej walce, jest Żaberzwłok. Dubbinguje go Franciszek Pieczka i jest on idealnym odpowiednikiem Christophera Lee, który użycza bestii głosu w oryginale. Moim marzeniem jest zobaczyć pana Lee w swoim ciele i z głosem pana Pieczki. Jest idealny, szkoda, że go tak niewiele. Wcześniej Christopher Lee dubbingowany był przez Zbigniewa Konopkę (II i III część Gwiezdnych wojen), Grzegorza Pawlaka (Charlie i fabryka czekolady) i Jerzego Radziwiłowicza (Jan Paweł II). Zbigniew Konopka wciela się w filmie w postać Bernarda (Timothy Spall), psa tropiącego, zmuszonego do współpracy z Czerwoną Królową. Aktor wypada w swojej roli dobrze, w końcu nie trudno znaleźć kogoś, kto nie będzie pasował na najzwyklej wyglądającego psa. Sęk w tym, że Konopka w żadnym razie nie przypomina Timothy’ego Spalla – niski i starszy głos to przecież nie wszystko. Ale przyjrzyjmy się dokładniej temu aktorowi: był już w Polsce dubbingowany wcześniej, m.in. przez Zbigniewa Konopkę (Miejsce na miotle), Marcina Trońskiego (Uciekające kurczaki), Andrzeja Grabowskiego (Zaczarowana) oraz z chyba najbardziej rozpoznawalnej roli, Petera Pettigrew z serii filmów o Harrym Potterze, gdzie głosu użyczył mu Włodzimierz Press. Oczywiście, ustaliliśmy już, że głos pana Konopki nie pasuje, podobnie głos Marcina Trońskiego, przynajmniej w tej kreacji. Pan Press również dubbingował zupełnie inaczej ukazanego Spalla i oczywiście tu był w żadnym razie nie przeszedł. Ale za to Andrzej Grabowski brzmiałby tu idealnie! Nie zachować głosu kolegi ze studia i to jeszcze takiego wybitnego? No błagam. Następny w kolejce jest Ptak Dodo, który miał cały jeden dialog + jakieś gwary i krzyki do tego. Rola malutka, owszem, ale aktor, który użyczył mu głosu w oryginale to sam Michael Gough! W Polsce natomiast otrzymaliśmy Włodzimierza Bednarskiego. Nie to, żebym miał coś do pana Włodzimierza, ale totalnie nie pasuje. Reżyser pomyślał sobie, „o, stary głos, to dam pierwszego lepszego aktora o starym głosie, nikt się nie zorientuje!” Nic bardziej mylnego, panie Wojtku. ;) Otóż, Michael Gough był już u nas dubbingowany i to przez Jerzego Kamasa (Batman i Robin). Jego głos pasuje świetnie, tym bardziej, że zbyt wiele nie musiałby się tu wysilać. Nawet, jeśli pan Kamas nie mógłby uczestniczyć w nagraniach, zawsze można było znaleźć kogoś bardziej podobnego. Ostatnim głosem o jakim chciałbym powiedzieć jest głos tego głośnego, czerwonego kwiatka, którego widzimy na początku filmu. W oryginale głosu użycza mu Imelda Staunton, natomiast w polskiej wersji dubbinguje ją Ewa Kania. I ponownie, pomimo szerokiego wachlarza głosów, którymi Staunton już mówiła, pan Paszkowski postanowił obsadzić kogoś nowego. Ewa Wencel (filmy z serii Harry Potter) byłby chyba najbardziej odpowiednim głosem, którym mogłaby przemówić czerwona roślina w Polsce. Mimo wszystko, pani Kania wypadała dobrze, używając głównie górnych rejestrów swojego głosu.

                Starałem się dość konkretnie przybliżyć oryginalną obsadę i jej wszelkie polskie odpowiedniki, żebym pokazać, jak nowatorski lubi być pan Wojtek Paszkowski. Niestety, ale ta nowatorskość nie zawsze wychodzi na dobre. Wiele nieodpowiednich głosów ze względu na zachowania, czy kilka zwyczajnie słabo dobranych (choć to się zdarza). Są oczywiście również dobre strony, jak świetnie dobranego głosy Heleny Bohnam Carter, Johnny Depp, czy w końcu genialnie obsadzeni zagraniczni aktorzy: Christphera Lee, czy Lindsay Duncan. Jak widać, w tym dubbingu mamy ogromną różnorodność doznań. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: gdy dochodzi już do tego, że trzeba odpowiednio zachować głos dla postaci (czy też aktora) i reżyser sobie z tym ewidentnie nie razie, gdzie jest opieka artystyczna?

Ogólna ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz