poniedziałek, 5 stycznia 2015

Masz fisia na punkcie misia?

Paddington to film produkcji brytyjskiej w reżyserii Paula Kinga, oparty na książkach autorstwa Michaela Bonda o gadającym, niesfornym i niespotykanie grzecznym misiu, który ze swojego rodzinnego Peru przybywa do Londynu, by znaleźć dla siebie nowy dom. W Londynie poznaje rodzinę Brownów, którzy postanawiają chwilowo zaopiekować się niedźwiadkiem, póki ten nie zrealizuje swojego celu. Paddington, prócz mnóstwa książek, doczekał się też 3 seriali animowanych, które były emitowane w Polsce: Miś Paddington (1979), Miś Paddington (1989) oraz Przygody misia Paddingtona (1997).



Polską wersję Paddingtona na zlecenie Monolith Films opracowało studio Master Film. Za reżyserię odpowiedzialna była Elżbieta Jeżewska i jak podejrzewałem już po samej obsadzie, dubbing zrobiła świetny – począwszy od barwnej i pasującej obsady, poprzez ich świetną grę, aż do udanych i nie powtarzających się gwarów. Bardzo przypadły mi również dialogi Karoliny Anny Kowalskiej. Nie były to bowiem nasączone żałosnymi żarcikami teksty z mnóstwem nawiązań do polskiej rzeczywistości, a naprawdę zwyczajne dialogi, dzięki czemu brzmiały bardzo naturalnie. Może jedynie niepotrzebny był tekst o pani Bird, która jest „waleczna, jak działaczka ze Stoczni”. Bo co prawda zaśmiałem się, podobnie jak większość dorosłej widowni na sali, jednak nie wiem, czy pasuje to do misia, który przybył do cywilizowanego świata z jakiejś peruwiańskiej dziczy.

Obsada, jak wspominałem, naprawdę bardzo barwna – nie za mało, nie za dużo, brzmieniowo świetnie. Przy Arturze Żmijewskim, wcielającym się w rolę tytułową, naprawdę zdarzało mi się zapomnieć o dubbingu i po prostu dałem się ponieść. Jego sposób mówienia, ciepło głosu idealnie oddawało charakter misia. Millicent (Nicole Kidman), główna zła postać w filmie, dubbingowana przez Maję Ostaszewską również wypadła bardzo dobrze. Podobnie jak ta grzeczność u Misia, w tej postaci słychać było grozę i miałem wrażenie, że Millicent zaraz rozpruje komuś flaki, po czym delikatnie się uśmiechnie i wyjdzie to genialne (oczywiście nie stało się tak, bo to film familijny). Problem miałem jednak taki, że głos Mai Ostaszewskiej jest naprawdę bardzo charakterystyczny i nie mogłem pozbyć się myśli, że to właśnie ją słyszę. Ciekawi mnie jedynie, czy pani reżyser myślała nad zachowaniem do tej roli Agaty Buzek (Żony ze Stepford) lub Tamary Arciuch (Złoty kompas).  Aleksander Mikołajczak w roli Henry’ego Browna i Jolanta Fraszyńska w roli Mary Brown również spisali się na 5. Co prawda miałem małe obawy co do roli pana Mikołajczaka, ale podczas seansu wszystkie się rozwiały. Bardzo pozytywne wrażenie wywarły na mnie głosy pani Bird (Teresa Lipowska), pana Curry’ego (Grzegorz Wons) oraz pana Grubera (Zdzisław Wardejn). Po pierwsze, pani Bird grana była przez Julie Walters znaną między innymi z roli Molly Weasley z filmów z serii Harry Potter, gdzie dubbingowana była przez Joannę Jędrykę. Na szczęście, w takiej kreacji, w jakiej występowała w Paddingtonie (została dodatkowo postarzona) pani Teresa również bardzo dobrze brzmiała. Poza tym, być może przypadkowo, ale obsadzając w tej roli Teresę Lipowską, pani Jeżewska dokonała zachowania głosu dla postaci pani Bird z animowanego serialu Przygody misia Paddingtona, więc można to w sumie zaliczyć na plus. Po drugie, bardzo niecierpliwie czekałem, żeby usłyszeć Petera Capaldiego mówiącego głosem Grzegorza Wonsa, głównie dlatego, że Capaldie gra obecnie postać Doktora w brytyjskim serialu Doktor Who. Co prawda nie sądzę, żeby pan Wons mógł dubbingować tam postać graną przez Capaldiego (zbyt dobrze znam jego głos, wybaczcie), ale wyszedł dość dobrze, ma w sobie to coś i słuchało się tego bardzo przyjemnie. Pan Gruber natomiast, to po trzecie, grany był przez Jima Broadbenta oraz dubbingowany przez Zdzisława Wardejna. Dość mało było w filmie tej postaci (bo ile, maks. 2 sceny?), ale podobnie jak wszystkiego w tym filmie, słuchało się go z przyjemnością. Jedyne, co może odrobinę brudzić przy tej postaci to to, że aktor był wcześniej dubbingowany w filmie 80 dni dookoła świata przez Henryka Talara oraz w 6. części Harry’ego Pottera przez… właśnie, przez Aleksandra Mikołajczaka, gdzie brzmiał świetnie. Co prawda nie udało się go zachować, ale wierzę i mam głęboką nadzieję, że to tylko ze względu na tę małą rolę i inną (większą!) rolę pana Mikołajczaka. Jak już wspominałem, nawet gwary zostały bardzo trafnie nagrane, począwszy od miejskiego taksówkarza, Joego (Grzegorz Małecki), przez sekretarki, dzieci, przechodniów, aż po ochroniarzy i strażników (a tych było naprawdę wielu!).

Abstrahując już od samego filmu, podobała mi się promocja samego dubbingu przez dystrybutora, bo już od pierwszych zwiastunów, plakatów i wszystkich możliwych spotów zapowiadano, że w rolę misia wcieli się Artur Żmijewski. Bardzo dobra taktyka i najwyraźniej skuteczna, bo sala kinowa podczas mojego dzisiejszego seansu była wypełniona po brzegi i mogę spokojnie powiedzieć, że dobrze bawiły się na niej i dzieci i dorośli, których nie brakowało. Może niektórzy z Was pomyślą, że strasznie słodzę polskiej wersji, ale mnie się ona naprawdę bardzo podobała. Wielkie gratulacje dla studia i życzę więcej dubbingów w dystrybucji kinowej!

Ogólna ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz